Zastępca prezydenta Lublina: Są rodzice, którzy próbują wejść do szkoły, mówią, że to wszystko to "koronaściema"

Opublikowano:
Autor:

Zastępca prezydenta Lublina: Są rodzice, którzy próbują wejść do szkoły, mówią, że to wszystko to "koronaściema" - Zdjęcie główne

Mariusz Banach - zastępca prezydenta Lublina ds. oświaty i wychowania w trakcie sesji Rady Miasta Lublin mówił o problemach oświaty.

Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości - Są rodzice, którzy próbują wejść do szkoły, mówią, że to wszystko to "koronaściema", "konstytucja pozwala mi nie nosić maseczki". W niektórych szkołach, z tego co mi wiadomo, dochodzi przez to wręcz do rękoczynów-mówił na sesji Mariusz Banach.

Za duże podstawy programowe

 

W trakcie czwartkowej sesji Rady Miasta Lublin Mariusz Banach - zastępca prezydenta ds. oświaty i wychowania odniósł się do sytuacji lubelskich szkół podczas pandemii koronawirusa. 

 

Podkreślał, że największym problemem jest subwencja oświatowa, bo na jej pokrycie brakuje pieniędzy, co z kolei przekłada sie na bezpieczeństwo dzieci. Dodawał również, że aktualnie panuje prawny chaos spowodowany pandemią koronawirusa. 

 

- Przez pół roku nie znalazł się żaden odważny, kto ograniczyłby podstawy programowe. Wysyłamy dzieci do szkoł i mówimy, że bez względu na wszystko, mają zrealizować całą podstawę programową. Przykładowo: nauczyciele fizyki i chemii mają zestaw kilkudziesięciu doświadczeń, które mają zrobić na lekcjach, a zdrugiej strony słyszą, że nie wolno przemieszczać się klasom z sali do sali. Jak mają to zrobić w takim razie? - mówił Mariusz Banach, podkreślając, że nie znalazł sie nikt odważny kto wziąłby się za ramowe plany nauczania. 

 

 

Zbędne godziny lekcyjne i nauczanie hybrydowe

 

Banach informował również, że dostaje zpaytania, czy w szkołach na prawdę potrzebne są cztery godziny wychowania fizycznego i czy nauczycieli od WF-u nie byłoby lepiej oddelegować do opieki nad dziecmi w świetlicach. 

 

Kolejnym problemem jaki poruszył jest nauczanie hybrydowe, bo jego zdaniem nie wiadomo, czy wprowadzajac taki tryb nauki, należy wszystkich uczniów skierować na edukację w domu, czy tylko część, a pozostałym pozwolić uczyć się w szkole lub może część uczniów skierować do nauki w zwykłym trybie, ale tylko na przedmioty egzaminacyjne. 

 

- Skąd wziąć pieniądze na pensje nauczycieli i zapłacenie im za nadgodziny? - zastanawiał się Banach. 

 

W szkołach dochodziło do rękoczynów

 

Poruszył też kwestię, że już teraz w Polsce niektóre szkoły są zamykane z powodu zakażeń, a uczniowie wysyłani są na zdalną naukę. Dodawał, że Lublin rownież musi być na to przygotowany i choć będzie można porozumieć się w różnych sprawach oraz poprosić o pomoc sanepid, to on też ma swoje "moce przerobowe". 

 

- Lubelskie szkoły są wyposażone w środki ochrony osobistej, ale bez współpracy z rodzicami to nie wystarczy. Faktem jest, że 90 proc. rodziców podchodzi do problemów zwiazanych z pandemią niezwykle odpowiedzianie, podobnie jak rady rodziców, które wykładają na zabezpieczenia konkretne pieniądze. Ale są rodzice którzy próbują wejść do szkoły, mówią, że to wszystko to "koronaściema", a "konstytucja pozwala mi nie nosić maseczki". W niektórych szkołach, z tego co mi wiadomo, dochodzi przez to wręcz do rękoczynów - opowiadał Mariusz Banach. 

 

Zakrywać usta i nos w szkołach?

 

Zastępca prezydenta zaznaczał, że to wszystko to konkretne problemy, których jest wiele. Przytoczył równiez przykład, że dostaje zapytania, czy w szkole trzeba nosić maseczkę i podkreslił, że według niego - tak. 

 

- Minister edukacji jest za, a nawet przeciw - stwierdził Banach, nawiązując do rozporzędzenia Rady Ministrów z 7 sierpnia, gdzie jest mowa o tym, że w budynkach prznaczonych do nauki i oświaty jest obowiązek zasłaniania ust i nosa.

 

Z kolei pod koniec sierpnia minister edukacji narodowej ostatecznie zdecydował, że w szkołach nie będzie obowiązku noszenia maseczki, ale dyrektor placówki może wprowdzić nakaz zakrywania ust i nosa na terenie szkoły - w zależności od sytuacji epidemicznej. Z drugiej strony zdaniem szefa resortu MEN nie ma uzasadnienia dla noszenia maseczek, gdy placówki są niewielkie, choć osoby czujące się zagrożone, mogą oczywiście zakrywać twarz. Piontkowski stwierdził, że nie wprowadza się zalecenia, żeby obowiązkowo w każdej szkole, we wspólnych miejscach wszyscy musieli zakrywać usta i nos. Jednak jesli da się, to maseczkę trzeba nosić, gdy w szkole jest mało miejsca we wspólnych przestrzeniach - korytarzach, szatniach i klatkach schodowych. 

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE