Odcinek "Koła fortuny" z udziałem Beaty Drożdż był emitowany 12 kwietnia w TVP2. Dla wielu jej znajomych był nie lada niespodzianką. Został nagrany znacznie wcześniej, ale z uwagi na regulamin teleturnieju, do czasu emisji odcinka w telewizji uczestniczka nie mogła ujawnić o nim żadnych informacji. O tym, że wygrała, widzieli tylko domownicy.
- Do programu zgłosiła mnie w marcu rok temu moja córka, Julia - zdradza Beata, mama trójki dzieci. - Następnie, mailem dostałam formularz zgłoszeniowy, który musiałam dokładnie wypełnić i odesłać. A potem czekać na zaproszenie na casting. Przyszło w listopadzie.
Casting składa się z dwóch etapów: w pierwszym uczestnik musi zmierzyć się z rozwiązywaniem haseł na kartkach papieru (trzeba uzupełnić luki w hasłach z różnych kategorii), jest 20 haseł i 20 minut na rozwiązanie.
Jeśli przejdzie się przez ten etap, to czeka "zadanie" przed kamerą, należy odpowiedzieć na kilka pytań od osoby z produkcji, mi.in. przedstawić się i opowiedzieć, dlaczego chce się wziąć udział w programie.
- Po pomyślnym przejściu castingu jest się zaproszonym na nagranie. Mój odcinek nagrywany był 5 marca 2020 roku - mówi Beata Drożdż. Wcześniej dostała telefon z sugestią, jakie ubrania warto zabrać na nagranie. Na miejscu uczestniczce teleturnieju zrobiono makijaż. W studiu towarzyszyła jej córka.
Byłam ciekawa, jak to wygląda od "kuchni"
Czy występ w teleturnieju był spełnieniem marzeń?
- Trudno mi powiedzieć, czy to było moje marzenie, bardziej ciekawość, jak to wygląda od tzw. kuchni. Teleturniej oglądam praktycznie od początku powstania, więc cieszyłam się z zaproszenia na casting, tym bardziej że udaje się to nielicznym, ponieważ jest mnóstwo zgłoszeń - twierdzi radzynianka.
Występ w programie był stresujący, tym bardziej że Beata po raz pierwszy wystąpiła w teleturnieju. - Myślę, że stres troszkę był, wokół mnóstwo kamer, publiczność, ale atmosfera panująca w studio jest tak wspaniała, że stres szybko minął. Pozostało tylko skupić się na odgadywaniu haseł - mówi radzynianka.
O atmosferę na planie dbali prowadzący.
- Iza Krzan i Norbi są w rzeczywistości takimi samymi osobami jak na wizji - mili, otwarci, bardzo swobodni oraz pełni energii. Swoim zachowaniem sprawili, że w trakcie nagrania nie towarzyszył mi tak silny stres, jak to mogłoby się wydawać. Dodatkowo po zakończeniu nagrania, prowadzący podeszli do mnie z uśmiechem, jeszcze raz pogratulowali wygranej i zaprosili do wspólnego zdjęcia - wspomina Beata.
Radzynianka pokonała przeciwników i doszła do finału, tym samym udało jej się zdobyć łącznie 32 500 zł (z trzeciej i piątej rundy 7 500 zł i w finale 25 000 zł).
- Szczerze mówiąc, nie spodziewałam się, że dostanę się do finału, ponieważ uczestnik, Bartek, świetnie sobie radził z odgadywaniem haseł, lecz to ja po wygranych dwóch rundach miałam tylko 100 zł więcej od mojego przeciwnika - tłumaczy Beata. Podkreśla, że mimo rywalizacji, zawodników połączyła nić sympatii.
- Od razu złapaliśmy wspólny język i po zakończonym nagraniu gratulowaliśmy sobie nawzajem, w garderobie.
Udział w programie niczego nie zmienił
Radzynianka podkreśla, że nawet bez zwycięstwa sam udział w teleturnieju był wyjątkową przygodą. Po emisji rozdzwoniły się telefony z gratulacjami. Ma wielu znajomych, bo przez 20 lat prowadziła kwiaciarnię w centrum miasta. Co zrobi z wygraną?
- Nie jestem osobą rozrzutną, nie zamienię starego samochodu na nowy, nie wyjadę na jakieś wczasy. Moim priorytetem jest dalsza edukacja syna i córki, prawdopodobnie wygrana zostanie przeznaczona na ten cel - mówi, bo to dzieci (Adrian, który jest lekarzem, Eryk, tegoroczny maturzysta i Julia, licealistka), uważa za swój największy życiowy sukces.